czwartek, 25 lutego 2010

ZIMOWO

Na wstępie chciałabym serdecznie podziękować Elizie Niemczyckiej za świetne rady! Dzięki Tobie dużo się dowiedziałam, zastosowałam wiedzę w praktyce. Efekty poniżej.



Bajka składała mi się już na samym początku w kłusie. Chwilami pochylała głowę i napierała przyjemnie na wędzidło. Zaraz potem unosiła łeb i nacisk zelżał, ale cały czas miałam ją na kontakcie. I tak chwilami już było bardzo ładnie i znowu przestawała. W porównaniu do tego, co było przed tygodniem, to i tak niebo a ziemia! Sukces, że w ogóle mi się udawało. W stępie starałam się łydkami 'wypchnąć' ją jakoś na to wędzidło, pomogło, nawet nie przyspieszała. Ale za to w galopie! Zastosowałam się do rady  Elizy i jechałam w pełnym siadzie. Było idealnie. Doskonale się czułam, Bajka nie próbowała wyszarpnąć dla siebie jak najwięcej wodzy, jechałyśmy na stałym kontakcie. Jak to określiłaś, Elizo, była bardzo zwrotna, do przejścia do kłusa wystarczyło lekkie zamknięcie ręki. Bajka ma w zwyczaju parę pierwszych kółek wyrwać pędem do przodu, ale potem trzeba ją pchać, żeby nie zwalniała. A wczoraj szła ładnie i równo przez całą jazdę. Pchać ją i tak musiałam, ale za to lekko, głównie dosiadem. To całkiem miła odmiana. W przerwach między galopami, jak zmieniałam kierunek, ładnie się ganaszowała i szła już tak jednym ciągiem.

Dzisiaj natomiast nie jeździłam, bo Dziewczyny pojechały na trening na halę, a ja zostałam sama w stajni. Wyczyściłam Bajkę, wyrównałam jej nieco grzywę (ostatnio nie było czasu).  Następnie wzięłam ją na lonżę. Chciałam pojeździć, ale Gosia słusznie zwróciła mi uwagę, że byłoby to niebezpieczne, bo nikogo nie było w domu, w razie wypadku mogło być niewesoło. Sama już jeździłam, ale nie na Bajce i zawsze mogłam w razie czego kogoś wezwać z domu. Jakby nie patrzeć, polanka jest oddalona o dobry kawałek drogi.

Szła ładnie, ale że była na samym kantarze, to jedynie w galopie i naprawdę tylko chwilami napierała do zewnątrz. Zwykle lonża między nami nie była napięta.



Tak skierowany jest mój wzrok, kiedy ją lonżuję. Reaguje na to każdy koń, zgodnie ze swoją naturą, szczerze polecam!


Kiedy chcę, żeby stała, patrzę poza nią. To najsłabszy sygnał do odsyłania.








W stępie przenoszę wzrok na słabiznę.










Wolny, spokojny kłus - wzrok między łopatką a słabizną.







Kłus szybszy -wpatruję się w łopatkę.












Galop - przenoszę wzrok na głowę. Najsilniejszym sygnałem odsyłającym jest przeszycie wzrokiem końskiego oka.






Przenoszę wzrok na różne części ciała, przez co mogę ją zwalniać (w kierunku od głowy do zadu) lub ponaglać (od zadu w kierunku głowy).
Po wszystkim poocierała się o mnie trochę i wróciłyśmy . Roztarłam ją, postała chwilę spokojnie, po czym wzięłam ją po raz pierwszy na próbę na kantar sznurkowy. Wczoraj tylko go jej przymierzałam. Rozmiar okazał się dobry. Pochodziłyśmy trochę przed stajnią, szybko zrozumiała o co mi chodzi, często przeżuwała podczas ćwiczeń. Dookoła było trochę podniet, którymi się niezwykle interesowała, ale i tak muszę ją pochwalić. Po wszystkim przebrałam kantar na zwykły i poczyściłam inne konie. Później zrobiłyśmy trochę ćwiczeń rozciągających i zaraz potem przyjechały Dziewczyny z treningu. Trzeba było wracać.



















Brak komentarzy:

Prześlij komentarz