poniedziałek, 28 lutego 2011

SEN...

Dziś rano nagły telefon wyrwał mnie brutalnie i bezlitośnie ze wspaniałego snu. Galopowałam w nim z kochaną Siwą Lalką na oklep po zielonym wzgórzu. Wspomnienie tego snu oraz fakt, że pojeździć konno będę mogła dopiero, kiedy przyjdą roztopy, a za oknem ciągle zima, zainspirował mnie do napisania tego wiersza.
 

Siedzę w czterech ścianach i myślę w samotności
Jak uciszyć serce, tęskniące do wolności
Za dnia zbieram żniwo rutyny i zgorzknienia
Nawet sen swym szeptem nie daje ukojenia
Marzenia mnie niosą na końskim gnając grzbiecie
Lecz ranek wciąż budzi w tym samym szarym świecie
Czekam jak zaklęta na ciepłe wiosny tchnienie
Tam jest mój ratunek, tam moje ukojenie

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz