"Konie kocha się bez względu na pogodę". Nas nie odstrasza malutki deszczyk! A co najlepsze - w taką pogodę dojechałam do stajni na rowerze.
Kiedy zsiadałam z roweru byłam wilgotna, a z konia - przemoczona.
Kiedy Bajka ma pod sobą błoto i kałuże, zawsze musi patrzeć pod nogi i obserwować, jak woda się rozpryskuje. Nadstawia uszy ku ziemi i patrzy wesoło.
Mokre, ale zadowolone:
Teraz nie muszę jej przekonywać, że woda nie jest taka straszna - sama się do niej pcha. Śmiałam się z niej przez całą jazdę. Czasami zachowuje się wręcz łobuzersko - nic mnie tak nie rozczula. Pcha się na drążki, bo musi koniecznie przez nie przejechać, a szczególnie w galopie trudno odciągnąć ją od głębokiej kałuży. Jeździłyśmy same. Byłam rozgrzana i deszcz przyjemnie chłodził mi policzki. Obie wróciłyśmy obryzgane błotem, a padało bez przerwy.
No i nie wspomniałam, że tego właśnie dnia odbył się chrzest bojowy moich nowiutkich bryczesów - wybranych pod kolor kasztanki (choć po jeździe już tak nie wyglądały).
I mimo, że padał deszcz, przy Bajce zawsze jest słonecznie.
i chwila odpoczynku:
Następnego dnia poszło nam pięknie. Pogoda się poprawiła, wyszło słońce. I po raz pierwszy odważyłam się galopować na rzuconej wodzy! GALOPOWAĆ!! Odbyło się bez najmniejszych problemów i musimy to dodać do naszych codziennych jazd.
A na następnej jeździe chcę czegoś spróbować. Nie wiem, co z tego wyjdzie, ale jestem dobrej myśli. Na razie nie zdradzę, co to będzie, ale sama już się nie mogę doczekać. Jeżeli się uda, oczywiście o tym napiszę. A jeśli nie, to też się pochwalę, że chociaż próbowałam!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz