Dziś odbyła się moja pierwsza wiosenna jazda!! Nareszcie. Wystarczająco długo na nią czekałam. Nie mogłam już wytrzymać w domu, roznosiła mnie energia i tęsknota za końmi. A na padoku i polance mróz tak skuł ziemię, że zrobiła się gruda i nie dało się jeździć nawet stępem. Gosia powiedziała mi, kiedy dzwoniłam, żebym przyjechała dopiero gdy zaczną się roztopy. A dzisiaj było cudownie! Idealna ciepła pogoda. Poza tym wokoło mnóstwo kleistego błotka, które chlapie pod nogami, co oczywiście wcale mi nie przeszkadza. Zima została pożegnana przeze mnie ostatecznie i uczczona pierwszą WIOSENNĄ JAZDĄ na Pięknej Jarabe.

Jazda byłaby idealna, gdyby nie zgubiony sztylp. Szukałam go wszędzie i przez to wsiadłam na konia bardzo późno. Myślałam już, że go nie znajdę. I oczywiście znalazła go Kasia, już po mojej jeździe w miejscu, które przeszukałam co najmniej trzy razy. Przez to musiałam jeździć w gumowych oficerkach. I wszystko byłoby dobrze, gdybym miała bryczesy bez pełnych lejów, ale nie miałam, więc pofałdowana guma uwierała mnie stale w nogi, mnąc się na grubym materiale spodni. Ale zacisnęłam zęby i cieszyłam się jazdą, co innego mi zostało?

Jutro też jadę, tym razem rowerem, bo dziś podrzuciła mnie Kasia swoim nowym samochodem. Sztylpy mam już skompletowane.
Każdy mój postęp będę na bieżąco opisywać, zapraszam więc jak zwykle do śledzenia moich jeździeckich poczynań i zmagań z dosiadem!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz