Mustang. Wspaniały chętny do współpracy partner a zarazem wielki kawał pięknego koniska. Nie można przejść obok niego obojętnie i nie mówię tylko o fantastycznej maści, która aż bije po oczach, ale o spokoju jaki od niego bije, sympatycznej, rozluźnionej atmosfery jaką emanuje podczas wszelkich zabiegów, od czyszczenia, siodłania, na jeździe skończywszy. Pod siodłem - anioł, a do tego dzielny, odważny i pewny siebie. On po prostu wszystko ma gdzieś: fruwające folie, śmieci, samochody strażackie,
nawet ujadający ścigający nas pies i wszystkie te zdarzenia przy których np. moja ukochana Bajka podrywałaby się nerwowo, on mija z przymrużonymi oczami, luźno kiwającą się opuszczoną nisko głową i całkowitą obojętnością.
Kłus ma boski, nic więcej nie muszę dodawać. W galopie Mustang robi to, o co się go prosi: jak ma być szybko, to proszę bardzo, wolniej - też dobrze. Utrzymuje dokładnie takie tempo, o jakie się go prosi w każdym chodzie. Stęp ma wydajny i kołyszący, znacznie przekracza ślad.
Czułam dziką radość, kiedy zagalopowaliśmy. Pomimo całego spokoju ma dużo energii, ale kontrolowanej.
Uwielbiam jeździć z Agnieszką i Katonem, niczego się przy nich nie boję i zawsze wyciągnę dla siebie jakąś lekcję.
Teren był prawdziwą przyjemnością. Mustang zyskał w moich oczach wielkie uznanie, cieszę się, że mogę się od niego uczyć.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz