niedziela, 27 marca 2011

W PEWIEN WIETRZNY DZIEŃ

Jeżdżę w Łuczycach na różnych koniach. Jeździ się miło, czasem konie trochę wariują, a innym razem są spokojne jak aniołki. Okazja, Miria, Magnus, Jarabe, czasami Judi. Jest MIŁO i na razie tak musi zostać.

Tęsknię za Bajką jak szalona. popłakuję za nią od czasu do czasu, tak już pewnie będzie zawsze. Kiedy jeździłyśmy razem, ja byłam nią, a ona mną, rozumiałyśmy się, kiedy byłyśmy razem, czułam że wszystko jest możliwe.

Jeżdżę, bo bez koni nie mogę wytrzymać, ale żaden z nich nie daje mi takiej radości i poczucia nieskrępowanej wolności. I tak już zostanie. Chyba, że kupię sobie kiedyś własnego konia, którego już nikt na całym świecie mi nie zabierze. Będzie tylko mój, a ja jego. Na razie jednak mam pustkę w sercu, której nie mogę wypełnić. Pewna część mnie krzyczy z bólu, a ja nie mogę jej niczym zagłuszyć.

Icannot live without my life...
I cannot live without my soul...

Mam duże szczęście, że jeżdżę w Łuczycach i poznałam tak wiele wspaniałych koni. Teraz wciąż przybywa źrebaków, więc na padoku jest zawsze wesoło z psocącymi urwisami. Udało mi się zrobić kilka zdjęć, kiedy przyglądałam się ich zabawom. Oczywiście tego dnia królowali Dumka i Betel, porywając swoim entuzjazmem inne konie. Betel czaił się na Dumkę, a ona nie pozostawała mu dłużna. Dzielnie wtórowała im też Całka, Jarabe również nie była obojętna. Miria, oczywiście stała twardo przy wyjściu, jak zwykle wolała ciepły boks od wybiegu, Okazja ziewała, a Debora z wielkim brzucholem odgrażała się tylko zębami, bo ciężko jej było brykać z innymi. Uprzedzam, że zdjęć jest sporo, udało mi się ująć najciekawsze momenty. Słońce pokazywało się tylko na krótkie chwile, wiał silny wiatr i wszyscy byli naładowani energią.











































































Dzisiaj nie mogłam przyjechać do stajni - wczoraj lekko przemarzłam i nie czuję się dobrze, poza tym jest ciągle za zimno, już jestem lekko przeziębiona, a nie chcę się załatwić do końca. Może uda mi się przyjechać w czwartek... bo to będzie bardzo szczególny dzień...

Kuruję się więc w domu, piję herbatę z sokiem malinowym i jem tabletki. To powinno mnie postawić na nogi!

2 komentarze:

  1. stwierdziłam że skoro juz tak często wpadam na twój bloga to też sobie założę :D
    dopiero sie ucze " panować " nadblogspotem , więc do sukcesów daleko :>
    i czekam na nową notatke ! :)

    OdpowiedzUsuń