piątek, 1 kwietnia 2011

20. URODZINY


Wczoraj obchodziłam 20. urodziny. Zamykam pewien okres w moim życiu, wkraczam w nową dekadę. Mam w związku z tym pewne postanowienia, a mianowicie planuję przeżyć ten rok w 100%, a oto, na czym miało by to polegać. Pragnę nowych wrażeń, pozwolić sobie na więcej szaleństwa, spróbować nowych rzeczy. Teraz jestem o wiele spokojniejsza - w ostatnim roku mój świat stanął do góry nogami, na pozór dobrze znane mi osoby ujawniły swoje prawdziwe oblicze, co było niemałym szokiem. Ale człowiek uczy się przez całe życie, jeszcze niejedno mnie zaskoczy, ale tym razem, pomna ostatnich wydarzeń, jestem silniejsza, bo mam wreszcie stabilne fundamenty.
Tego dnia obudziłam się, spojrzałam przez okno - bezchmurne niebo, ciepło, dzień wymarzony na jazdę. I pomyślałam sobie tak: "No dobra, jeśli urodzinowe życzenia się spełniają, to chciałabym pojeździć dzisiaj na Judi", bo dawno na niej nie jeździłam, a ponadto darzę ją wielką sympatią. I stało się! - Gosia od razu zaproponowała mi właśnie ją. Cóż to była za jazda! Renia zaofiarowała się, że zrobi mi zdjęcia, za co chciałabym serdecznie podziękować! Gdyby nie ona, nie miałabym tak miłej pamiątki. Zdecydowałam się nawet na parę zdjęć bez kasku. Do pewnego stopnia ufam Judi, jeździłam już na niej,  i muszę przyznać, że naprawdę jest spokojna i wyważona.



Mam nawet zdjęcia wśród jednych z pierwszych wiosennych kwiatków.

Kiedy zsiadłam, dowiedziałam się o tajemniczym układzie na 6 koni, którego będziemy się uczyć. Brzmi bardzo obiecująco, jako świetne ćwiczenie dla koni i dla nas, jak tylko będą pierwsze treningi, z zapałem biorę się do pracy.

Następnie wsiadłam na Magnusa. A że był tego dnia niemiłosiernie leniwy i powolny, postanowiłam odważyć się wsiąść na oklep. Wspominałam już jakiś czas temu, że miałam uraz po upadku i trochę się bałam. Tak się fortunnie złożyło, że z boku Darek pracował przy rowie. Jestem mu winna wielkie podziękowania nie tylko za to, że podsadził mnie silnym ramieniem, ale przede wszystkim za wsparcie psychiczne. Podnosił mnie na duchu, dawał mąre wskazówki - dzięki niemu czułam się o połowę mniej zestresowana! Przemogłam się i po kilku kółkach stępem, odważyłam się na spokojny kłus. Było bardzo miło, cieszę się, że wreszcie się przełamałam. Później znów go osiodłałam i wsiadłam na galop.
Po tych wszystkich jazdach, czułam się SZCZĘŚLIWA. Jeśli kiedykolwiek zapomnę, że życie jest piękne, planuję wrócić pamięcią do tamtego dnia, bo wtedy moja dusza była lekka jak piórko, a uśmiech nie znikał z mojej twarzy!

Dziękuję WSZYSTKIM za życzenia, jesteście kochani!!

Dostałam także wspaniałe prezenty. Świętowaliśmy nie tak długo, jak by wypadało, bo około północy trzeba było się położyć - żeby rano wstać o 7. Za to dzisiaj balujemy, ile tylko dusza zapragnie, bo wreszcie zaczął się weekend.

1 komentarz: