wtorek, 17 maja 2011

BARKA


Ostatnio znów pojechałyśmy do Hawłowic. Jeździłam na znanej mi już Barce. Śliczna z niej kobyłka, a do tego bardzo fotogeniczna.



















 
Dziękuje, Magdo za wspaniałe zdjęcia!!! Miałam całą sesję, nie wiedziałam, które wybrać, bo wszystkie są cudne. To był prawdziwy dylemat, więc dodałam ich taż ak dużo. Niektóre są przemieszane dodatkowo ze zdjęciami od Kasi, która równie dzielnie polowała za aparatem po tym jak zsiadła roześmiana od ucha do ucha po galopach na Drece.


A to jedno z moich ulubionych:

Barka jest wspaniałym nauczycielem. Kiedy czuję się zbyt pewnie, szybko sprowadza mnie na ziemię, wytykając bez litości KAŻDY błąd. Ale jeśli zrobię coś poprawnie, kobyłka jest idealna i mam dwa razy większą satysfakcję, że wreszcie się udało.








Pod tym względem można się od niej nauczyć czasami nawet więcej niż od konia, który idzie sam i w zasadzie swoim doświadczeniem ratuje jeźdźca, gdy ten sobie nie radzi. Szczególnie miałam okazję się o tym przekonać przy skokach - jeśli najedzie się poprawnie, z dobrym tempem, Barka skoczy jak marzenie nawet metrówki, ale gdy najazd jest krzywy, zwyczajnie odmówi, albo sobie przelezie, jak w przypadku naszego szeregu ustawionego na środku. W końcu się udało, oczywiście, ale oblałam przedtem niejedną próbę. A poznałam przy okazji wszystkie swoje błędy i miałam możliwość poprawienia ich. Następnie skakałyśmy szereg po lewej pod parkanem.










I tam było podobnie. Zaliczyłam kilka odmów, pod koniec nawet celowo skakałam na rzuconej wodzy, żeby Barki nie walić po zębach podczas jej rozlazłych, acz energicznych skoków, które ja sama prowokowałam swoimi błędami.









Ale kilka poszło nam nawet dobrze, kiedy było dobre tempo i impuls.





Później miałyśmy jeszcze sesję przy zachodzącym słonku!








Świetnie się bawiłam. Pomimo moich braków, mam poczucie, że biorę się za siebie. Postawiłam sobie nowy cel - SREBRNĄ ODZNAKĘ. Nie wiem, kiedy podejdę do egzaminu, nie wyznaczam sobie na razie konkretnego terminu. Na Barce skakałam niskie przeszkody, ale na Modelu fruwaliśmy i dziewięćdziesiątki. Ale pojadę dopiero kiedy będę gotowa psychicznie. Poza treningami w Hawłowicach wzięłam się do pracy w macierzystej stajni w Łuczycach, której broń Boże nie zaniedbam. Ćwiczę sobie ujeżdżenie z moimi prymitywnymi literkami, które całkiem nieźle się sprawdzają na "czworoboczku", poza tym skaczemy z Mirką całe parkury.

Będę stale dążyć do celu, aż go osiągnę, a wtedy będzie to mój wielki sukces i z dumą opisze go na niniejszym blogu. Bo pomimo tego, że odznaka nie jest prawdziwym wyznacznikiem umiejętności, chciałabym ją mieć, tak dla siebie. To mój nowy cel.









A na koniec zdjęcia pięknego zachodu słońca, który udało mi się uchwycić w drodze powrotnej :


kiedy zobaczyłam TO, stanęłyśmy na odludnym poboczu...
...a ja wysiadłam, żeby zrobić lepsze zdjęcia:

2 komentarze:

  1. Witam!
    Pozdrowienia od Bajki!
    Mieszka sobie w mojej stajence na kresach podlasia. Gdyby chciała Pani parę jej aktualnych zdjęć to mój adres: maciejka.14@wp.pl

    M M-W

    OdpowiedzUsuń
  2. hurrey , koń z charakterem , wygląd ma ... No chodzące cudo :>
    zdjęcia są prześwietne :)

    OdpowiedzUsuń